W Argentynie korzystam z okazji, by wdrapać się na bogatego mężczyznę, badając jego Sentonesową rozkosz.Nasze ciała splatają się w namiętnym tańcu, poddając się pierwotnym popędom pożądania i pożądania.
W sercu Buenos Aires znalazłem się w towarzystwie bogatego człowieka, w jego zamożnym domu sanktuarium dekadencji i pożądania.Jego oczy tliły się z cielesnym zamiarem, niemym zaproszeniem, bym go dosiadł.Zobowiązałem się, moje ciało bolało za obiecaną rozkosz.Gdy tak stałem okrakiem, nasza skóra oplatała się, czułem pod sobą jego twardniejący trzon, świadectwo jego wzbierającego podniecenia.Rytm naszych ciał rozbrzmiewał w pokoju, symfonia rozkoszy, która sprawiła, że oboje z trudem łapaliśmy oddech.Jego dłonie błądziły po moim ciele, badając każdy mój centymetr, jego dotyk wysyłał dreszcze rozkoszy przechodzące się przez żyły.Zwień naszej pasji był widokiem do oglądania, świadectwem naszego wspólnego pożądania.Kiedy leżeliśmy, po spędzeniu czasu na robieniu loda w naszej miłości, wiedziałem, że nie zapomnę tego spotkania.